Prapierwociną Kwartetu był Duet Jan Kwaśnicki - piano i Marek
Szymaszkiewicz - gitara. Powstawszy gdzieś na końcu roku 1952 Duet ten
zaczął się rozmnażać się przez pączkowanie, osiągając wielkości Kwintetu w
połowie roku 1953 kiedy to został nazwany "Medium Quintet", gdy do
wspomnianego już Duetu dopączkowali Marian Szpruch - bębny oraz Stanisław
Otałęga - kontrabas i Tadeusz Kosiński - akordeon z musu.
Zespół ten
brylował po Gliwicach i okolicznych gminach, wymieniając jedne pączki na
inne, na przykład Szprucha na Szumlicza, Ryszarda zresztą. W roku 1955
"Medium Quintet" wyjechał po raz pierwszy za granicę powiatu, zaznaczając
owym "Qui" swoją jazzowość.
Pierwszym etapem tego turnee
był Ustroń a następnym Wisła gdzie w miesiącach wakacyjnych lokale
gastronomiczne zajmowały się były lansowaniem młodych talentów. Uzyskana tam
sława mołojecka zawiodła "Quintet" aż do Robotniczego Domu Kultury w samym
Zabrzu, gdzie, po przepączkowaniu Otałęgi na Witolda Kujawskiego, rozpoczęła
się ekspansja Zespołu począwszy od organizacji pierwszych Ogólnopolskich
Zaduszek Jazzowych w jesieni 1955 roku poprzez wyjazdy na występy już nawet
po za granice województwa, aby w porywach dotrzeć nawet do stolicy naszego
pięknego kraju w 1956 roku.
Ogólna odwilż polityczna spowodowała,że więzy
dotąd zespalające - zaczęły topnieć a pączki pękać i rozwijać się
oddzielnie, częściowo na bazie Śląskiego Jazz Clubu, który powstał wtedy w
Zabrzu niejako jako produkt uboczny Zespołu. Gdzieś na początku 1957 roku
"Medium Quintet" zakończył istnienie, a jego były kierownik, to znaczy ja,
przeniósł się muzycznie do Studenckiego Domu Kultury, czyli "SDK" w Gliwicach,
skaptowany przez ówczesnego szefa działu kultury ZSP przy Politechnice
Śląskiej niejakiego Stefana Guzowskiego.
Tenże Stefan zaproponował mi
stworzenie studenckiego zespołu jazzowego z bazą w postaci grania na t.zw.
"Five'ach" w Klubie "Spirala" przy SDK i z perspektywą reprezentowania
naszej Uczelni na różnych imprezach w kraju oraz za granicą. Słowo to ciałem
się stało, choć było to początkowo ciało nijakie stylowo, ale za to jako
takie osobowo. Jego podstawowy skład wtedy tworzyli : Adam Jędrzejowski -
perkusja, Henryk Senk - klarnet i alt saks. oraz znowu Stanisław Otałęga -
kontrabas, że o panu Janeczku już nie wspomnę, czyli jakby kwartet. W
porywach jednak sięgał aż do septetu, kiedy to spełniając marzenia Stefana
Guzowskiego, stawał się zespołem dixielandowym. Wtedy dobierałem jeszcze
trębacza, puzonistę oraz kogoś na banjo. W takim też składzie wystąpiliśmy
na Ogólnopolskim Festiwalu Kultury Studenckiej w Krakowie w 1958 roku. Ja w
owym czasie za dixielandem nie przepadałem i aby wilk był cały oraz owca
syta, na tymże Festiwalu zagraliśmy także kilka utworów w kwarteciku i w
stylu "modern". Nasz dixieland wielkiej furory nie zrobił - i słusznie -
natomiast Kwartet zdobył trzecie miejsce w kategorii zespołów nowoczesnych.
To jakby przekonało Guzowskiego aby przestać mnie przymuszać do tego
dixielandu.
Na następnym Festiwalu, w 1959 roku, zespół już się nazywał
"Kwartet Nowoczesny Jana Kwaśniciego" - i zajął pierwsze miejsce w swojej
kategorii. Nagrodą był wyjazd na turnee po Holandii, co zostało zrealizowane
na początku 1960. Był to jeden z pierwszych wyjazdów polskiego zespołu
jazzowego za żelazną kurtynę w PRL-u. Przedtem były jeszcze udział w
jednym z pierwszych koncertów w Filharmonii Narodowej w Warszawie (był to
chyba drugi koncert pod nazwą "Jazz w Filharmonii") oraz występy na
pierwszym "Jazz Jamboree" w Warszawie. W tym czasie Henryka Senka na sax.
alcie zastąpił Stanisław "Drążek" Kalwiński. Potem w okresie 1960 do
początków 1962 był jeszcze jeden koncert typu "Jazz w Filharmonii w
Warszawie i jego powtórki w różnych innych miastach (np w Krakowie), oraz
koncerty na drugim "Jazz Jamboree".
W tak zwanym "międzyczasie" stałe granie
w "Spirali" oraz udziały w Zaduszkach Jazzowych w Krakowie i grania na
rozlicznych innych chałturach. Nie zapewniało to jednak odpowiedniej bazy
materialnej umożliwiającej dalsze istnienie Zespołu i jego członkowie
zaczęli szukać lepszego chleba gdzie indziej. Ja nie zdecydowałem się na
całkowicie profesjonalne zajęcie się muzyką, chcąc najpierw zdobyć ostrogi w
swoim wyuczonym zawodzie inżyniera budowlanego. I był to chyba jakiś błąd,
bo ostrogi zdobyłem ale teraz jestem boso... Wtedy zaś ze "Spirali "
przemieściłem się do "Gwarka", gdzie grywałem w różnych składach i ze
zmiennym szczęściem w latach 1963 - 64. Obsługiwałem rożne Juvenalia zarówno
gliwickie jak i krakowskie a może i inne, zagraliśmy na jakimś festiwalu
chyba i w Gdańsku.
W 1963 roku wyjechaliśmy na Festiwal Studencki do Rouen
we Francji. Muzycznie to było niezbyt ciekawe. Jedna część to zespół
tradycyjny, który prowadził pianista Janusz Prynkiewicz. Druga część to niby
zespół nowoczesny, w którym ja grałem na fortepianie a Prynkiewicz na
saksofonie altowym, oraz na trąbce, chyba, Zbyszek Dohnal, Maciek Ropski na
basie i ktoś tam jeszcze na bębnach. Problem polegał między innymi na tym,
Prynkiewicz wprawdzie był dobrym pianistą, ale na saksofonie dopiero się
uczył i za wiele jeszcze nauczyć nie zdążył. Moja rola jednak polegała tam
głównie na akompaniowaniu różnym solistom ze studenckich kabaretów "Pstrąg",
"STS" i innych. Towarzystwo było dość doborowe. Był z nami Wojciech
Młynarski, Jan Pietrzak i kilka innych znanych nazwisk. W 1965 roku zacząłem
chałturzyć w Klubie NOT-u w Gliwicach gdzie grałem do 1968 roku między
innymi z Witkiem Wertlem sax.alt/ klarnet, Maćkiem Ropskim - kontrabas,
Jasiem Piechą - gitara, Ryśkiem Seredyńskim a później Krzyśkiem Rzucidłą -
perkusja a później jeszcze z Konradem Płoszejowskim - sax. alt. Przez cały
czas w NOT-cie śpiewała z nami wspaniała Krysia "Czita" Wikarek. W takim
NOT-owskim składzie mieliśmy też trochę chałtur w TV-Katowice - między
innymi w takim cyklicznym muzycznym programie "Temat z Wariacjami". W 1968
roku zakończyłem granie w NOT-cie i to praktycznie zakończyło ten rozdział
mojego grania.
Jan Kwaśnicki
|